sobota, sierpnia 18, 2007

Skrzywione Hordy...

"Klasa wstać. Dzień dobry drodzy uczniowie. Klasa może usiąść. Nazywam się, profesor doktorus rehabilitowany J.R.R Dickens-Brust, jestem Archiwistą Trzeciej Półki poziomu drugiego i z tego co widzę, z pewnością o mnie słyszeliście. Takoż więc, ekhem, zwracając waszą uwagę na ten cudowny egzemplarz, khe khe, czarnej zbroi wykorzystywanej przez odwiecznych wrogów pięciu ludów, znaczy się Gnarpli, czy też in termus scientifi - Skrzywionymi Przez Mrok. Przyjrzycie się, moi drodzy, przyjrzyjcie się without fear. In summus, zbroja ta nie różni się wiele od produktów uzdolnionych Skulkan, jednak zwichrowana wola Shurona wpływa na wszystko, co tworzone jest w otchłaniach piwnicy. Gnarplowie, jakkolwiek przepełnieni złem i rządzą zniszczenia, posiadają technologiczne możliwości podobne do Skulkan... a być może nawet ich przewyższają! Bobby Smurkie! Co tam mamroczesz pod nosem! Wstań, gdy do ciebie mówię! I z czego się tak chichrałeś pod pyszczkiem? Jak to taki dobry dowcip, to opowiedz wszystkim, dosłownie płonę z ciekawości! Nie? Nie opowiesz? Tak myślałem - siadaj i siedź in silencio młodzieńcze. Ekhem, wiecie, moi drodzy, skąd ich zbroje biorą swoją nieprzeniknioną, czarną barwę od której nie odbija się żadne światło? Z początku nauka sądziła, iż jest to zwykłe okopcanie żelaza dymem ze świec. Ale taka metoda była by nietrwała... podejrzewamy, zgodnie z naszymi najnowszymi odkryciami, iż znają oni metodę Oksydacji, choć widzę z waszych twarzy, że niewiele wam to mówi. Gnarpl to jest persona, której nigdy, ale to nigdy nie chcielibyście spotkać - ich osmolone, skołtunione futra nieustanie podgryzane są przez Kurz i Cień. Ich zbroje, okute kolcami i ostrzami, ranią ich na równi z tym, jak ranią ich przeciwników. Przytłoczeni żelazną wolą swojego Pana, wykonują bez myślenia każdy jego rozkaz. Ich żółtawe ślepia, choć doskonale widzą w ciemności, ranione są przez najlżejsze źródło światła - mają jednak doskonały zmysł węchu, wielu z nich walczy więc z zasłoniętymi oczyma. Są straszni - swoje ofiary katują i torturują, a potem rozrywają na krwawe strzępy i zajadają się mięsem padniętych wrogów i współbraci. Sami skazali się na potępienie, a teraz z żalu i rozpaczy która mieszka w ich czarnych sercach, chcą zniszczyć wszystko to, czego sami nie mogą posiąść. A to nie wszystko, co można odnaleźć w Piwnicy - abberacyjna magia Shurona wykrzywia każdą żywą cząstkę, prowadzi do degeneracji i zepsucia. Kto wie, jakie bestie i potwory czają się za Progiem..."

Kim są Gnarplowie? Zgodnie z mitami zapisanymi w Wyelkjej Xsiędze, są to pradawni Pumplinowie, którzy nie wyruszyli na wędrówkę po Rezydencji, lecz zostali w mroku Piwnicy. Mit jest mitem, ale nie jest on daleki od prawdy... jeżeli wręcz nie jest prawdą. Wiadomym jest, iż wszechobecna jest Magia wyłaniająca się z samej Rezydencji, pozostałości sprawczej mocy Gigantów - w Piwnicy zaś gromadzi się to, co pozostaje po zużyciu owej magii, coś w rodzaju magicznych odpadów. Końcówki zaklęć, niewypały, moc zanieczyszczona wcześniejszą manipulacją. Magia nie jest trójwymiarowa - posiada całe stosy wymiarów istnienia. Kiedy więc owe magiczne pozostałości połączyły się z mrokiem i kurzem Piwnicy powstała moc, która była odwrotnością sprawczych mocy Gigantów, chociaż w znacznie mniejszej, nieudolnej skali. Powstał Czysty Mrok. To on przez wieki wpływał na osiadłych w Piwnicy Pumplinów z wolna zmieniając ich w okaleczonych przez ciemność i kurz Gnarplów, którzy zaczęli darzyć Zewnętrzny Świat nienawiścią. Zrodzeni w ciemnościach, nienawidzący światła. Zrodzeni z odpadów, nienawidzący życia i kreacji. Nie byli oni jednak zagrożeniem dla Rezydencji, której pięć narodów dawno już zapomniało o ich egzystencji.

Ale to uległo zmianie. Drastycznej, niczym cięcia pijanego chirurga, zmianie. Nie wiadomo skąd, nie wiadomo kiedy, pośród Gnarpli pojawił się osobnik o tak ogromnej żądzy zniszczenia, że promieniowała od niego w postaci purpurowej aury. I dokonał czegoś, czego nie dokonał wcześniej żaden z Gnarpli. Nie dokonał tego nikt... ze strachu, co byłoby wynikiem tego działania. Shuron, gdyż takim imieniem przedstawiał się ów Gnarpl, wchłonął w swoje ciało całą zużytą magię, wszystkie pozaklęciowe odpadki. Wszystko, co nasycone było Cieniem i Kurzem. I eksplodował - jego ciało zostało unicestwione, ale jego wola i umysł przetrwały, i podpożądkowały sobie Czysty Mrok. Shuron pod swoją wodzą, siłą zjednoczył wszystkich Gnarpli i napawał ich nienawiścią jaką sam czuł. Rozkazał również rozpalić wielki ogień w ogromnym, pordzewiałym Piecu, który krył się w ciemnościach Piwnicy - Ów Piec stał się jego potworną siedzibą, w której mordercza praca wre, wykuwając czarną broń dla niszczycielskiej hordy. Shuron szybko odkrył, iż z łatwością manipuluje umysłami skażonymi przez Cień. Szczury które od zawsze zamieszkiwały piwnice, stały się posłuszne jego miażdżącej woli. Pająki, choć ich umysły to niewielki kłębek odruchów, również musiały się podporządkować niesłabnącej nigdy nienawiści Pana Cieni. Jego umysł wił się na wszystkie strony, kreując plany podboju Rezydencji...

I gdy jego Podpodłogowe Imperium rosło w siłę, gdy Gnarplowie nie mogli już wytrzymać bez walki, Shuron zmierzył się z wolą i umysłem tak przerażającym, że nawet jego ten fakt wprawił w zdumienie. Istota ta była tak szkaradna i niszczycielska, że zasiała ziarno strachu nawet pośród zwyrodniałych Gnarpli. Nie imała się jej żadna broń, najbardziej krwiożerce szczury ginęły od jej śmiertelnego Jadu, pająki były całkowicie podporządkowane jej krwiożerczej woli. I wtedy właśnie Shuron stanął do pojedynku z bestią... z największym, najpaskudniejszym pająkiem jaki kiedykolwiek nawiedził mroczne zakamarki Wielkiego Domu. Ogromne odnóża i ciężki korpus pokryty był twardą jak stal chityną oraz grubą, ostrą szczeciną. Potężne szczęki miażdżyły wszystko, co się do nich dostało. Trantulla, gdyż takie miano nosiło to stworzenie, była szybka, krwiożercza i przepełniona wszystkim, co złe i wypaczone. Ale w ostatecznym rozrachunku, Shuron zatriumfował - jego władza nad Czystym Mrokiem i potęga jego wizji zmusiła Trantullę do uległości. Stała się jego wierzchowcem, Orędownikiem Hordy...

Powyższe fakty to tylko niewielka część ciemnej strony historii Rezydencji. To początek tego, co złe, tego, co skrywa cień. Shuron i jego Skrzywione Hordy dwukrotnie najeżdżały krainy Rezydencji. Dwukrotnie rujnowały wszystko i ostatnimi siłami zostawały odparte. Już dwukrotnie Pięć Krain podnosiło się z poniesionych strat, by odrodzić się w pełnej krasie. Ale Piec w Piwnicy wciąż mieni się od gorąca...

sobota, sierpnia 11, 2007

O Skulkanach i technice słów kilka.

Podpiecykowo nie jest miastem. Jest... dużym miastem, ot właśnie, tym jest. Duże miasto, jak sama nazwa wskazuje, jest takie jakby nieco więksiejsze, niż mniejsiejsze miasta, prawda? Podpiecykowo cuchniało dymem, kuźniami, dymem, paleniskami, dymek i parówkami pieprzowymi. Mieszkańcy owego molocha zawsze powtarzali, że to zapach postępu – chociaż przeważnie, to kasłali, pluli, z trudem łapali oddech, a dopiero potem „zawsze powtarzali”. Podpiecykowo jest niesamowitym miejscem z kilku powiązanych ze sobą powodów. Po pierwsze, jest to stolica i główna siedziba nietypowej, pozbawionej futerka i ciemnej jak węgiel rasy Skulkan (ciemni, znaczy, że skórę mają ciemną, a nie, że są pozbawieni raźnego intelektu). Skulkanie zaś zajmują tym, co sami z upodobaniem nazywają „Przemysłem”, „Industrializacją”, „Stalową Myślą Przewodnią Rezydencji” oraz „Poprawą Ogólnego Stanu Bytu Całej Drobniaczości” - mieszkańcy Rezydencji zaś nie mogą zrozumieć, dlaczego poprawa stanu ogólnego bytu musi się łączyć z ogromnymi ilościami czarnego dymu, wybuchami i okrzykami typu „Hurra, wiem, co zrobiłem nie tak!”. Cóż, Skulkanie już dawno odkryli, że najlepsza możliwą metodą ukrywania swoich niesamowitych umiejętności, jest pokazywanie światu, że są oni nierozsądnymi, zidiociałymi maniakami maszyn i techniki. W rzeczywistości zaś, głęboko w samym Kominku, to właśnie Skulkanie opracowują najnowocześniejsze i najwspanialsze machinerie wspomagające wszystkie rasy Rezydencji. To przy ich pomocy stworzono systemu otwierania Drzwi do Pokojów. To oni wynaleźli Prochowe Proce. To oni stworzyli tak użyteczne wynalazki, jak Podgrzewacz do Wody, Tyktak czy Hukowe Cacko. Gdyby nie ich poświęcenie nauce i stali, Miaurk już dawno zmasakrowałby Lekko Różowy Salonik, a siły Gnarpli rozpanoszyłyby się po całej Rezydencji. Technika – oto święte słowa Skulkan. Tylko oni mogą wstąpić w tajemnicze szeregi mistycznych cechów Żelazopieszczochów czy Gadżeciarzy. Czy wiesz, jak strasznym widokiem dla nieprzygotowanego wędrowca potrafi być wyłaniający się na horyzoncie Mistrz Żelazopieszczochów? Okuty w ciężką, stalową zbroję, uzbrojony w dziwaczne mechanizmy, z piecykiem na plecach, ciągnąc za sobą wstęgę czarnego dymu. Wiele drobniaków zadawało sobie pytanie – czemu, ale to naprawdę czemu, rasa tak doskonale rozwinięta, tak przewyższająca poziomem technicznym wszystkie pozostałe narody, nie sięgnęła po absolutną władzę i nie podbiła wszystkich królestw? Odpowiedź jest śmiesznie prosta – bo Skulkanie nigdy o tym nie pomyśleli. Należy pamiętać, że mamy do czynienia z istotami o tym specyficznym umyśle, który przed zjedzeniem zupy będzie przez kilkanaście godzin opracowywał nowy, lepszy typ łyżki. Drugim powodem jest wybuchowość Skulkan – i nie mam tutaj na myśli temperamentu. Kiedy drobniak obwieszony jest taką ilością wszelakich konstrukcji, wystarczy, że chociaż jedna z nich nagle odmówi posłuszeństwa i słusznie uzna, że wybuch jest niesamowicie wręcz pasjonujący. Bum, trzask i chlup, wierzcie mi.”


Technika w Rezydencji jest nowością, i jak każda nowość, przyciąga uwagę wszystkich mieszkańców Wielkiego Domu. Skulkanie zaś, ze względu na szeroki dostęp do żaru Kominka oraz do szerokiego spektrum złóż metali wszelakich, stali sie napędową siłą postępu. Ich racjonalne umysły nieustannie zderzają się z zagadkami Drobnego Świata, poszukując odpowiedzi na pytania (na przykład: Czy jeżeli podpale ten czarny proszek, to stracę jedną, czy obie ręce?). Skulkanie nie cierpią dwóch rzeczy - magów i Dummich. Magów nie lubią, gdyż ci wyśmiewają technikę jako "trudną i żmudną metodą dojścia do rzeczy, które magia potrafi załatwić bez najmniejszego problemu - i to bez eksplozji". Dummich zaś nie znoszą, ponieważ Dummowie to cholerni tradycjonaliści, którzy każdą nowinę traktują jak zamach na stabilność i harmonię we wszechświecie. Skulkanie bimbają jednak na obie grupy i nieustannie drążą tunele w kominku, poszukują nowych metali i minerałów, produkują coraz większe fabryki i kopalnie. I tworzą - rzeczy absolutnie fantastyczne. Chcecie przykładu? Oto przykład!


Broń Czarnoproszkowa


Oto szczytowe osiągnięcie Skulkan - wynalezienie Czarnego Proszku Numer 3. Najświeższe odkrycie donosi, że pewien proszek wyrobiony z siarki, saletry i węgla nie lubi ognia. Więc kiedy się go wrzuca do ognia, to się obraża, i wybucha z dużą potencją. Sprytny wynalazca, Bubby Sam-Se-Zrobi używając Czarnego Proszku zmodyfikował zwyczajna procę i stworzył doskonałą i diabelnie smrodliwą broń - Prochową Procę, która korzystając z niewielkiej ilości Czarnego Proszku wyrzucała pocisk znacznie mocniej i znacznie dalej niż stary model procy. Co prawda konieczne jest noszenie tlącego się Podpalnika i Maski Ochronnej, gdyż przy każdym wystrzale chmura czarnego dymu bucha prosto w twarz strzelającego. Drobny dyskomfort. Proszkowa Proca, reklamowana jako Najlepszy Przyjaciel Bezpiecznego Drobniaka odniosła furorę - aktualnie prawie każdy rozbójnik, opryszek i renegat posiada przynajmniej jedną sztukę tej morderczej broni.

Proszkowa Proca nie zakończyła jednak dalszych eksperymentów. Wręcz przeciwnie! Zachęceni sukcesami al-chemicy i Żelazopieszczochowie tworzyli kolejne zabawki oparte na Czarnym Proszku - znaczna większość z tych eksperymentów to niewypały (a dokładniej: Bardzo Entuzjastyczne Wypały). Podczas tych eksperymentów, sławny już Bubby Sam-Se-Zrobi wpadł na interesujący pomysł - Czarny Proszek wybucha. To było oczywiste. Ale po co zmuszać go do wprawiania obiektów w ruch, jak sam w sobie okazuje się całkiem niebezpieczny? Tak oto powstała pierwsza Wybuchająca Broń... która dodatkowo wzbudziła kolejne dyskusje wśród Dummich. Jak ją nazwać? Jeden z Bibliotekarzy upierał się przy nazwie Granat, gdyż wyczytał, iż pośród Wielkich Ludzi taką nazwę nosiły podobne przyrządy walki. Inny upierał się, że Granat to mistyczny owoc, który był spożywany przez Gigantów. Ostateczna nazwa wykuta została więc przez Skulkan - Hukowe Cacko. Bardzo niebezpieczne. Bardzo zabawne.

Czym jeszcze zaskoczą nas Skulkanie? Ostatnie wieści donoszą, iż aktualnie zachwycają się mocą wodnej pary... ech, jakby nie mieli ciekawszych rzeczy do roboty.